Wyprawa do wnętrza Ziemi! Wulkan Thrihnukagigur
Nadszedł ten dzień... Mój kolejny wyjazd na Islandię. Mimo, że jestem miłośniczką ciepła i egzotycznych kierunków, to właśnie Islandia skradła moje serce chyba już bezpowrotnie. Przy okazji kolejnych wypadów do tej krainy staram się realizować kolejne swoje marzenia. Jednym z nich stał się swego czasu wulkan Thrihnukagigur.
Ta dzikość natury, tysiące wodospadów, lodowce, wałęsające się wszędzie owce i przeurocze islandzkie konie, ogromne przestrzenie, nieprzewidywalność pogody... Urzekające są paradoksalnie nawet zimno i deszcze, które towarzyszą mi od samego początku, od pierwszej wizyty w Krainie Lodu i Ognia, niezależnie czy podróż odbywam w lutym, marcu, czerwcu czy we wrześniu. Tak, do pogody wyjątkowo szczęścia nie mam, ale jest to jeden z wielu islandzkich smaczków, za którymi tęsknię natychmiast wsiadając do samolotu na lotnisku w Keflaviku. Tęsknota za wiatrem i ulewami?! Wydawać się to może absurdalne, prawda? A jednak.
Wyspa oferuje wiele atrakcji i przy okazji kolejnych i kolejnych powrotów do tej surowej krainy realizuję kolejne marzenia. Największym z nich stało się w ostatnim czasie zjechanie do wnętrza wulkanu. Nie ma drugiego miejsca na świecie, w którym można byłoby to zrobić!
Realne zagrożenie
Islandia jest największą wulkaniczną wyspą na Ziemi. Uformowana pod koniec trzeciorzędu wciąż podlega procesom będącym skutkiem odsuwających się od siebie płyt kontynentalnych - europejskiej i amerykańskiej. Płyt, których połączenie przechodzi właśnie przez tę wyspę! Stąd też obecność licznych wulkanów, które co raz grożą wybuchem, straszą wstrząsami sejsmicznymi. Najczęściej nieodczuwalnymi dla człowieka, czasem jednak dość silnymi.
Zdarza się, że wulkany te nie tylko paraliżują życie na wyspie, ale wpływają także na losy całego świata! Warto wspomnieć tu wybuch wulkanu Laki z 1783 roku, który bezpośrednio i pośrednio ze względu na ogromne susze i klęskę głodu w różnych rejonach globu skutkował śmiercią kilku milionów ludzi oraz słynny Eyjafjallajokull, który na długi czas sparaliżował ruch lotniczy nad Europą w 2010 roku.
Poza wieloma aktywnymi i groźnymi wulkanami, są też te dawno wygasłe i drzemiące. Jednym z tych ostatnich jest leżący około 15 min. jazdy od Reykjaviku Thrihnukagigur znajdujący się w parku narodowym Reykjanesfolkvangur. Byłeś kiedyś ciekaw, jak wygląda wulkan od środka? Leć na Islandię. Właśnie tam znajdziesz jedyne znane nauce miejsce, w którym zjechać możesz bezpiecznie do wnętrza komory magmowej!
Krater Trzech Stożków
Wulkan Thrihnukagigur po raz ostatni wybuchł około 4 500 lat temu i aktualnie mówi się o nim jako o wulkanie drzemiącym. Zazwyczaj w momencie, gdy wulkan przechodzi w stan uśpienia, pozostała w komorze magmowej lawa zastyga czopując wnętrze, jednak w tym przypadku magma wypłynęła pozostawiając ukrytą w stożku ogromną przestrzeń mogącą pomieścić 3 boiska sportowe! Odkrył ją w 1974 roku Árni B Stefánsson. Mimo, że od tego dnia minęło tyle lat, wycieczki na dno wulkanu stały się możliwe dopiero w 2012 roku.
Z parkingu czeka mnie nieco ponad 3 kilometrowy spacer do podnóża Thrihnukagigur. Pogoda nie zachęca do wędrówek, ale mimo intensywnych opadów śniegu (jest 15 września!) nasza składająca się z kilku osób grupka rusza w kierunku niewidocznego jeszcze stożka. A raczej trzech stożków, bo to właśnie zastaniemy na miejscu. I stąd też wzięła się nazwa wulkanu oznaczająca Krater Trzech Stożków.
Warto tu zaznaczyć, że islandzka aura potrafi zmieniać się bardzo gwałtownie, dlatego też podstawą tej jak i innych wypraw są ciepłe i nieprzemakalne ubrania, ubiór na cebulkę i dobre buty. I oczywiście aparat fotograficzny!
Mijając zapadnięte sklepienie jaskini lawowej i szczelinę międzykontynentalną docieram do podnóża Thrihnukagigur. Emocje sięgają zenitu, w końcu zaraz ma się spełnić jedno z moich największych islandzkich marzeń! Przewodnik objaśnia zasady, przekazuje niezbędne informacje. Przyznaję jednak, że nie do końca dociera do mnie to, co mówi. Chcę już wejść do windy.
Docierają do mnie strzępki informacji – konieczne jest założenie uprzęży, musimy się przypiąć, kaski na głowach obowiązkowe, instrukcja jak włączyć i wyłączyć latarkę, uwaga o tym, by wszystko dobrze trzymać w trakcie zjazdu, bo taki telefon na przykład po upadku z samej góry roztrzaska się w drobny mak. Ostatni łyk gorącej herbaty i ruszamy na szczyt! Gdzieś po prawej powinien roztaczać się widok na Reykjavik, jednak chmury zasłaniają całą panoramę.
We wnętrzu wulkanu!
Lekko drżącą kładką wchodzę do windy, którą zjadę zaraz 120 metrów w dół. Kładka jak i winda może nie budzą zbytnio zaufania - winda przypomina konstrukcję z której korzystają firmy specjalistycznie zajmujące się myciem okien w biurowcach - ale wszystko sprawdzone jest pod kątem bezpieczeństwa. Gdy cała grupa jest w środku, zaczyna się powolny zjazd. Najpierw wąskim kominem, który za chwilę przejdzie w ogromną komorę. Jest ciasno, miejscami tak bardzo, że winda odbija się zamontowanymi z boku kółkami o listwę wbudowaną w ścianę wulkanu. Konstrukcja podskakuje, to jednak zupełnie normalne.
Już na pierwszych metrach widać niezwykłe kolory, jakie pozostawiła po sobie magma poddana wysokiej temperaturze i dużemu ciśnieniu. Im niżej tym ciemniej. Wzrok potrzebuje chwilę, by przyzwyczaić się do zmiany warunków.
Po około 7 minutach jesteśmy na dole. Mam pół godziny na samodzielne eksplorowanie magmowej komnaty. To, co roztacza się wokół wprawia w oniemienie. Cała komnata pełna jest kolorów – są tu czerwienie, czernie, żółcie i pomarańcze będące skutkiem stopienia wielu różnych minerałów: żelaza, magnezu czy siarki. Nawet gdzieniegdzie przewija się biel pochodząca od krzemionki. A wysoko nad moją głową majaczy niewielki punkt światła – to miejsce, skąd zjechaliśmy na dół! Rzeczywiście telefon upadku na samo dno nie może przetrwać.
Chodzę po wnętrzu wulkanu i oczom nie wierzę w to, co widzę. Miejscami posiłkuję się rękami, ponieważ dno Thrihnukagigur to skalne osypisko. Trzeba uważać na każdy krok, bo wiele kamieni rusza się pod nogami. Próbuję zapamiętać każdy fragment, przyjrzeć się każdej wystającej skałce, znaleźć rzadziej występujące kolory świadczące o obecności innych minerałów. Niestety czas na samodzielną eksplorację mija i już trzeba wracać. Wkrótce u wejścia pojawią się kolejne grupy. Czuję ogromną ekscytację, ale i gdzieś tam pojawia się małe rozczarowanie. Czemu? Zatraciłam całkowicie poczucie czasu, te 30 minut upłynęło mi szybko. Zdecydowanie zbyt szybko.
Cieszę się jednak ogromnie, że mogłam zjechać do wnętrza wulkanu i podziwiać te wszystkie kolory. Było to niezwykłe i niemożliwe do powtórzenia nigdzie indziej doświadczenie - coś, co tak naprawdę trudno jest opisać słowami. To trzeba przeżyć! Jeśli zaciekawiła Cię ta relacja, zapraszam do zapoznania się z innymi tekstami dostępnymi na blogu Podróżowisko.pl.
其他有意思的博客
冰岛最浪漫的角落
对于很多人,遥远的冰岛有着世界尽头的神秘,有着区别于巴黎、马尔代夫、自成一体的浪漫。没有埃菲尔铁塔和蒂凡尼,没有热带沙滩,而是在冰川、火山、苔藓地的背景下蜜月旅拍、婚拍,甚至举办一场冰岛婚礼。来冰岛旅行,多是要跨千山万水、飞跃大洋大陆,很有一点“万水千山陪你走过”的史诗感。难怪很多人说,光是冰岛二字,就足够浪漫了。 冰岛虽然不大,但是地貌极其丰富,不同的自然景观自然有不同的气质。这一篇,就挑阅读详情从极光观测到摄影-到底该不该来冰岛看极光
很多朋友都想来冰岛看极光,但是冰岛到底适不适合看极光呢?几月、什么季节能看到极光?是不是一定要参加北极光旅行团?如何能拍摄出美丽的极光照片呢?在冰岛住了好几年了,从刚开始逢极光必出门,到如今家里阳台就能看极光,我对在冰岛看极光的了解和经验,也算得上大半个专家了,且听我娓娓道来吧。 到底该不该来冰岛看极光呢?最坦诚的答案是,不要只为了看极光而看极光。 极光原理 太阳活动→太阅读详情迷失冰岛的米湖游览推荐|不只有温泉的地热宝藏区
我在冬夏秋均到访过米湖,看过米湖的不同面。一直以来,米湖到底值不值得去是很多游客争论的问题。有些人觉得这里是来冰岛旅行的必去目的地,有些人则说米湖“太丑了”,连照片都不想多拍几张。那米湖到底值不值得来呢?到底怎么玩呢? 米湖的风景 北部的米湖,因地理位置相距首都雷克雅未克略远,很多来冰岛的短途游客选择放弃,其实米湖应该是和黄金圈、南岸沿线至冰湖齐名的冰岛景色,这里冷热相融,可谓最冰岛,尤其阅读详情
将冰岛最大的旅行平台下载到您的手机上,在一个App中管理您的整个行程
使用手机摄像头扫描此二维码,点击链接,即可将冰岛最大的旅行平台添加到您的手机中。添加您的电话号码或电子邮件地址以接收包含下载链接的短信或电子邮件。