Piękno lodu - Vatnajökull i lodowcowe jaskinie
Lodowce kojarzą się głównie jako niedostępne i enigmatyczne - w szczególności osobom z obszarów, gdzie w ogóle nie występują. Wyobrażenia na ich temat bywają też powierzchowne. Ot ogromna masa lodu - jak sama nazwa sugeruje. Tymczasem są to jednocześnie prastare oraz niezwykle dynamiczne twory natury. Zaskakują bogactwem form i kolorów, a stąpanie po nich po raz pierwszy, daje uczucie przebywania w innym, nieznanym dotąd świecie. Świat ten można poznać m.in. na Islandii, gdzie swoje oblicza odkrywa lodowiec Vatnajökull.
Vatnajökull to pierwszoligowiec wśród lodowców. Zajmuje powierzchnię 7900 kilometrów kwadratowych, co stanowi prawie 10% terytorium Islandii. Na mapach i zdjęciach satelitarnych jawi się jako ogromna biała plama na południowym wschodzie wyspy. Grubość czapy lodowej sięga w rekordowym miejscu niemal jednego kilometra. Najbardziej znaną bramą na Vatnajökull jest laguna Jökulsárlón. W tym miejscu lodowy gigant styka się z oceanem. Oddaje wodzie potężne bryły, które powoli dryfują po lagunie, żegnając się z białym bezkresem. Część z nich zostaje zrzucona przez fale na czarną plażę zwaną Diamond Beach. Usiana jest ona tysiącami odłamków lodu, które przypominają wyglądem drogocenne kamienie.
Do Jökulsárlón docieramy o grudniowym poranku, o godzinie dziewiątej rano. Jest jeszcze ciemno. O dziewiątej trzydzieści, gdy na niebie pojawiają się pierwsze oznaki wschodu słońca, rusza pierwsza tego dnia wycieczka na Vatnajökull. Wsiadając do masywnego samochodu o ogromnych i grubych kołach, nie wiemy, czego do końca się spodziewać. Wszak to będzie nasze pierwsze spotkanie z lodowcem. Naszym przewodnikiem tego dnia jest Jon, który po wielu latach spędzonych w USA postanowił wrócić na rodzimą Islandię. Na każdego z uczestników wycieczki czeka kask z czołówką - niezbędny ekwipunek podczas eksplorowania lodowcowych jaskiń.
Po zjechaniu z asfaltowej drogi Jon wysiada z samochodu, by spuścić nieco powietrza z gigantycznych kół. Ułatwi to ciężkiemu pojazdowi poruszanie się po nierównym terenie. W trakcie kilkukilometrowej jazdy Jon raczy nas najważniejszymi faktami dotyczącymi lodowca. Wskazuje też na Hvannadalshnúkur – najwyższy szczyt Islandii sięgający 2109 m.n.p.m. Zanim docieramy na sam lodowiec, już możemy sobie wyobrazić jak bardzo się zmienia.
– Trzy lata temu lód sięgał tutaj. A rok temu był jeszcze tam, gdzie ten głaz. Droga, po której teraz jedziemy niedawno znajdowała się pod czapą lodową. Co roku lodowiec cofa się o około 30 metrów, znacznie szybciej niż kiedyś - wyjaśnia Jon. Teren wokół pokryty jest czarnym wulkanicznym pyłem i materiałem skalnym. W oddali zarysowują się sylwetki gór.
Po chwili docieramy na brzeg lodowca. Od teraz pod nami będzie tylko lód - a właściwie niezwykle zbity śnieg, który z czasem przekształcił się w twardą, przeźroczystą formę.
– Widzicie tamtą dziurę? Jest ich tutaj mnóstwo. Niektóre z nich są głębokie na wiele metrów. Wędrując po lodowcu trzeba na nie uważać – przestrzega Jon, pokazując na wyrwę w lodowej powierzchni.
Kawałek po godzinie dziesiątej jesteśmy już u wejścia do pierwszej jaskini lodowcowej. Zanim zaczniemy ją zwiedzać, każdy otrzymuje nakładane na buty raki. Bez nich sprawne poruszanie się po śliskiej i gładkiej jak szkło nawierzchni graniczy z cudem. Pierwsze kroki i spojrzenie pod nogi sprawia wrażenie chodzenia po zamarzniętym, przeźroczystym jeziorze o grubej pokrywie lodowej, przez którą nie sposób dostrzec wody. Różnica jest taka, że nie jest płasko. Chodzić trzeba krokiem pewnym, wbijając ostre szpikulce raków w lód.
Do jaskini schodzimy wyżłobionymi przez przewodników schodami. To jedyne formy stworzone tu rękami człowieka. Jaskinie lodowcowe drążone są przez okresowe rzeki płynące po lodowcu. Tworzą one otoczone wysokimi lodowymi ścianami korytarze, które w cieplejszych miesiącach są wypełnione wodą. Dopiero gdy zrobi się odpowiednio chłodno, woda zamarza i można bezpiecznie podziwiać uroki jaskini.
– Jedną jaskinię można przeciętnie zwiedzać przez kilka sezonów. Nie ma jednak reguły. Za rok tej jaskini może już nie być. Wtedy będziemy musieli znaleźć nową. Na lodowcu nic nie jest stałe – tłumaczy Jon.
Od samego początku jaskinia nazywana Błękitnym Diamentem zachwyca. Spektrum bieli, szarości i błękitu zdaje się być nieskończone. Każda ścianka i niemal każdy metr to inne oblicze. Jon zdradza swoje ulubione miejsca na zdjęcia i zachęca do pozowania. Pokazuje też uwięzione przez setki lat w lodzie pęcherzyki powietrza, które przypominają nieco kawałki zgniecionego aluminium.
Jedną z najbardziej zaskakujących rzeczy jest temperatura lodu – wcale nie wydaje się zimny, wręcz przeciwnie. To dlatego, że lód na Vatnajökull utrzymuje temperaturę bliską topnienia. Ten w jaskini ma zaledwie jeden stopień Celsjusza poniżej zera. Wraz ze wznoszącym się na horyzoncie słońcem do wnętrza pada coraz więcej światła. Jego różny poziom natężenia i kąt padania sprawiają, że jaskinia co chwilę wygląda trochę inaczej.
Po mniej więcej pół godzinie wracamy do samochodu i zmierzamy ku drugiej jaskini, zwanej “Gardłem diabła”. Nazwy jaskiń wymyślane są zazwyczaj – jak mówi Jon –podczas towarzyskich posiedzeń przewodników. Przy wejściu do “Gardła diabła” stoi wyrzeźbiony tron, na którym rozsiadł się przewodnik. Ta jaskinia również zachwyca różnorodnością i bogactwem detali, mimo że może zdawać się mała, a jej korytarze krótkie. Niczym w gabinecie luster fotografujemy nasze zniekształcone odbicia w lodzie.
Czas ruszać dalej. Tym razem czeka na nas ciemna i ciasna grota. Zdejmujemy raki, ponieważ pod naszymi nogami nie ma już lodu. Tutaj najbardziej przydają się czołówki na kaskach ochronnych. Pieczara ciągnie się na kilkadziesiąt metrów i jest swoistym korytarzem znajdującym się pod czapą lodową. By ją przejść, trzeba się niemal cały czas schylać. Do wejścia do jaskini wdzierają się promienie światła słonecznego, które każdy stara się na swój sposób uchwycić aparatem.
Minęły już ponad dwie godziny wycieczki i Jon zabiera nas do jeszcze jednego, wyjątkowo malowniczego miejsca. Widać z niego pobliskie, białe wzgórza odbijające się w lustrze wody. Nawet niemiłosierny wiatr nie powstrzymuje ludzi od uwiecznienia na zdjęciu tego jakże ikonicznego, islandzkiego pejzażu.
W drodze powrotnej Jon chętnie odpowiada na nasze pytania. Daje też kilka wskazówek dotyczących najlepszych miejsc do podziwiania lodowej laguny. Wskazuje m.in. na małe parkingi, które mijamy w drodze powrotnej do punktu zbiórki i zakończenia wycieczki. Doradza nam, żebyśmy koniecznie zatrzymali się na przynajmniej jednym z nich i wdrapali się na małe wzniesienie, by móc podziwiać Jökulsárlón z nieco innej perspektywy. A być może nawet dostrzec żyjące w nim foki :).
O Islandii mówi się, że jest krainą lodu i ognia – i to właśnie m.in. na lodowcu Vatnajökull można najlepiej przekonać się o prawdziwości tych słów.
Więcej o Islandii widzianej naszymi oczami przeczytacie na stronie www.globfoterka.pl
其他有意思的博客
冰岛最浪漫的角落
对于很多人,遥远的冰岛有着世界尽头的神秘,有着区别于巴黎、马尔代夫、自成一体的浪漫。没有埃菲尔铁塔和蒂凡尼,没有热带沙滩,而是在冰川、火山、苔藓地的背景下蜜月旅拍、婚拍,甚至举办一场冰岛婚礼。来冰岛旅行,多是要跨千山万水、飞跃大洋大陆,很有一点“万水千山陪你走过”的史诗感。难怪很多人说,光是冰岛二字,就足够浪漫了。 冰岛虽然不大,但是地貌极其丰富,不同的自然景观自然有不同的气质。这一篇,就挑阅读更多从极光观测到摄影-到底该不该来冰岛看极光
很多朋友都想来冰岛看极光,但是冰岛到底适不适合看极光呢?几月、什么季节能看到极光?是不是一定要参加北极光旅行团?如何能拍摄出美丽的极光照片呢?在冰岛住了好几年了,从刚开始逢极光必出门,到如今家里阳台就能看极光,我对在冰岛看极光的了解和经验,也算得上大半个专家了,且听我娓娓道来吧。 到底该不该来冰岛看极光呢?最坦诚的答案是,不要只为了看极光而看极光。 极光原理 太阳活动→太阅读更多迷失冰岛的米湖游览推荐|不只有温泉的地热宝藏区
我在冬夏秋均到访过米湖,看过米湖的不同面。一直以来,米湖到底值不值得去是很多游客争论的问题。有些人觉得这里是来冰岛旅行的必去目的地,有些人则说米湖“太丑了”,连照片都不想多拍几张。那米湖到底值不值得来呢?到底怎么玩呢? 米湖的风景 北部的米湖,因地理位置相距首都雷克雅未克略远,很多来冰岛的短途游客选择放弃,其实米湖应该是和黄金圈、南岸沿线至冰湖齐名的冰岛景色,这里冷热相融,可谓最冰岛,尤其阅读更多
将冰岛最大的旅行平台下载到您的手机中,一站式管理您的整个行程
使用手机摄像头扫描此二维码,然后点击显示的链接,将冰岛最大的旅行平台添加到您的手机中。输入您的电话号码或电子邮件地址,以接收包含下载链接的短信或电子邮件。